naprawdę myślisz, że zniknę od twego egzorcyzmu? Czy mo

naprawdę myślisz, że zniknę od twego egzorcyzmu? Czy może myślisz, że jestem pewnym diabłem z krainy ciemności? Nie, chyba, że zapadnięcie nocy zesłanej przez Boga określasz ciemnością! Przybywam z kraju nie bardziej mrocznego niż Kraj dekady oraz patrz, ci ludzie, którzy są ze mną, wiozą pierścień jego lordowskiej mości, samego diuka Kornwalii. Spójrz. Błysnęła pochodnia oraz jeden z zakapturzonych jeźdźców wyciągnął nagą dłoń. Na 1 palcu błyszczał pierścień Gorloisa. – A teraz wpuść nas, ojcze, bo nie jesteśmy złymi duchami, lecz żywymi ludźmi, którzy są zziębnięci oraz zmęczeni, gdyż przebyliśmy daleką drogę. Czy może mamy się przeżegnać oraz zmówić na głos pacierz, żeby ci to udowodnić? Igriana wysunęła się do przodu, zwilżając nerwowo wargi. Co tu się dzieje? Jeśli oni weszli w posiadanie pierścienia Gorloisa, musieli być rzeczywiście jego posłańcami. Z pewnością musiała znać któregokolwiek z nich. Nie rozpoznała jednak nikogo, wiedziała też, że Gorlois nie wybrałby Merlina na swego wysłannika. Czyżby więc Gorlois nie żył oraz w taki sposób miała otrzymać informację o jego śmierci? – Pozwólcie mi zobaczyć pierścień. Czy to naprawdę jego własność czy kłamstwo? – powiedziała szybko, zduszonym głosem. – To naprawdę jego pierścień, pani Igriano – powiedział głos, który znała, oraz Igriana pochylając skroń, by obejrzeć pierścień w świetle pochodni, ujrzała znajome dłonie, duże, szerokie, z odciskami, a ponad nimi zobaczyła coś, co widziała tylko w własnej wizji. Wokół owłosionych przedramion Uthera wiły się, wytatuowane niebieskim urzetem, dwa węże, jeden na dowolnym nadgarstku. Myślała, że kolana odmówią jej posłuszeństwa oraz osunie się na kamienny podjazd. Tak przysiągł: Przyjadę do ciebie w zimowe przesilenie. i przyjechał, z pierścieniem Gorloisa! – Mój panie oraz diuku – powiedział radośnie ojciec Columba, podchodząc bliżej, ale Merlin uniósł dłoń, zakazując mu mówić. – Cicho! To tajna misja! – powiedział. – Ani słowa. Ksiądz odsunął się posłusznie, zaskoczony, lecz pewien, że zakapturzonym człowiekiem jest Gorlois. Igriana złożyła ukłon, stale zmagając się z radością oraz powątpiewaniem. – Panie, wejdź proszę – powiedziała, a Uther, stale ukrywając twarz pod kapturem, wyciągnął dłoń z pierścieniem oraz uścisnął jej palce. Jej dłoń wydała jej się lodowato zimna, a jego ręka była ciepła oraz pewna, podtrzymywał ją, kiedy razem weszli do zamkowego holu. Uciekła się do banałów: – Czy mam kazać podać wino oraz posłać po wieczerzę, panie? Zamruczał jej prawie do ucha: – Na miłość boską, Igriano, znajdź jakiś sposób, byśmy mogli być sami. taki księżulek ma bystre oczy, nawet w mroku, a ja chcę, by wszyscy myśleli, iż naprawdę przyjechał tu Gorlois. Zwróciła się do Isotty: – Przynieś wodę oraz piwo żołnierzom, tu do holu, także dla czcigodnego Merlina. Przynieś też wodę do mycia oraz wszystko, czego będą potrzebować. Ja przyjmę mego pana w naszej komnacie. Każ tam natychmiast przysłać wino oraz wieczerzę. Służba rozpierzchła się we wszystkich kierunkach, by wypełnić jej rozkazy. Merlin pozwolił służącym zdjąć z siebie płaszcz oraz ostrożnie ulokował harfę na jednej z ław. W drzwiach stanęła Morgause, rzucając żołnierzom zalotne spojrzenia. Jej oczy napotkały wysoką postać Gorloisa oraz dygnęła w ukłonie. – Mój pan Gorlois! Witaj, kosztowny bracie! – powiedziała oraz zaczęła iść w jego kierunku. Uther wykonał niewielki zakazujący gest, a Igriana szybko zasłoniła go sobą. To jest